Co mnie nie zabije, to mimo dobije:]W myśl słynnej maksymy, tak też się stało. Jednakowoż po czasie wracam. I pomimo nagannej interpunkcji szerzyć pragnę i szerzę dalej. Czas ten 19 dni spożytkowałam na prace ręczne, które stanowią 50% przedstawionej twórczości (gwoli ścisłości 33,(3)%). Poza tym, co robiłam? Nie wiem... może żywiłam się jadłem domowym i sypiałam pod puchową "kordłą", a może po prostu wlewałam w siebie hektolitry internetu, łudząc się, że każdy pochłonięty bit mocy wzbogaca moją mądrość życiową. Niechaj zatem pozostanie to niewiadomą.
A przed państwem:
"Koszulka Ojca pochlapana farbą i wybielaczem, zrekonstruowana na podstawie ojczystych doniesień poprzez akryl"
oraz
"Koszulka Ojca pochlapana(...) zbliżenie zaiste"
oraz
"Kocur wchodzący liną i owoc jabłoni"
oraz
"Gorzowska Pani widziana na ulicy/wprawki"
Aby milej się czytało;]