Co mnie nie zabije, to mimo dobije:]W myśl słynnej maksymy, tak też się stało. Jednakowoż po czasie wracam. I pomimo nagannej interpunkcji szerzyć pragnę i szerzę dalej. Czas ten 19 dni spożytkowałam na prace ręczne, które stanowią 50% przedstawionej twórczości (gwoli ścisłości 33,(3)%). Poza tym, co robiłam? Nie wiem... może żywiłam się jadłem domowym i sypiałam pod puchową "kordłą", a może po prostu wlewałam w siebie hektolitry internetu, łudząc się, że każdy pochłonięty bit mocy wzbogaca moją mądrość życiową. Niechaj zatem pozostanie to niewiadomą.
A przed państwem:
"Koszulka Ojca pochlapana farbą i wybielaczem, zrekonstruowana na podstawie ojczystych doniesień poprzez akryl"
oraz
"Koszulka Ojca pochlapana(...) zbliżenie zaiste"
oraz
"Kocur wchodzący liną i owoc jabłoni"
oraz
"Gorzowska Pani widziana na ulicy/wprawki"
Aby milej się czytało;]
3 komentarze:
Patrzę sobie, patrzę na dzieła Twe i nadziwić się nie mogę, jak to jest możliwe, że ja jeszcze nic od Ciebie nie mam... Patrzę na te focie i zazdroszczę, i mam postanowienie - POPROSIĆ CIĘ O TAKIE CUDA!
Jak to nie masz! A gliniane małe cuda na sznurze pakowym?:D
Kochanie! jesteś żywa? bo zaczynam wątpić...
niepomiernie, sukcesywnie usycham. z tęskonty za Tobą :(
Prześlij komentarz